Czytania: Joz 5,9a.10-12; Ps 34; 2Kor 5,17-21; Łk 15,1-3.11-32
Dwaj synowie
Młodszy – mówimy często marnotrawny – syn. Jego postać jest nam tak bardzo bliska. Zachowanie syna marnotrawnego było złe – popełnił grzech. Co więcej – popełnił go z rozmysłem, z wyrachowaniem a nie na skutek jakiegoś młodzieńczego „szaleństwa”.
Konsekwencją grzechu syna marnotrawnego były nędza i upokorzenie. Na jego osobie okazało się że, jeżeli człowiek ma i Boga, i wszystko, a przez głupotę odchodzi, zobaczy, że niczego nie ma. Można mieć wszystko, żeby odejść, trzeba nic nie mieć, żeby wrócić. I tak stało się z marnotrawnym synem. Jednak nędza i upokorzenie nie przesłoniły mu domu ojca. Zdobył się na odwagę, przyznał do błędu i wrócił do domu. Czy nasze życie nie jest podobne? Wygodnictwo, ułuda łatwego i przyjemnego życia pociąga. Ale szybko też okazuje się mirażem i prowadzi na dno. Trzeba i nam się dziś zapytać: czy starcza mi odwagi by przyznać się do grzechu?
Starszy- zazdrosny syn. Nie uciekł z domu, nie roztrwonił majątku. Nie potrafił jednak znieść tego, że ojciec przebaczył jego bratu i że wyprawił mu ucztę. My też potrafimy przebaczyć, ale pozostają w nas urazy, pretensje. Jesteśmy przy Bogu, bierzemy udział we Mszy świętej, przyjmujemy sakramenty, zachowujemy posty, modlimy się. A jednak dręczy nas to, że inni mają nieraz łatwiejsze życie, że im się lepiej powodzi, nie dotykają ich nieszczęścia. I wówczas stajemy się podobni do tego, który pozazdrościł marnotrawnemu bratu uczty. Niby jesteśmy przy Bogu, ale nie potrafimy się Nim cieszyć. Ile jest we mnie ze starszego, zazdrosnego syna? Ile zawiści i złości? Może nadszedł czas, by w tym Wielkim Poście coś z tym zrobić?