Czytania: Ap 3,1-6.14-22; Ps 15; Łk 19,1-10
Mając na uwadze ostatnie zdanie dzisiejszej Ewangelii, warto zadać sobie pytanie: kto kogo szukał w tym wydarzeniu: celnik Jezusa, czy Jezus celnika?
Zachowanie Zacheusza, publicznie potępionego oszusta, jest z pewnością niesamowicie odważne. Wchodząc na drzewo, nie boi narazić się na śmieszność. Na niczym mu tak nie zależy, jak na zobaczeniu os Jezusa. I dzięki swojemu uporowi udaje mu się nie tylko zobaczyć Pana, ale nawet przyjąć Go do swojego domu. To nie mogło być przypadkowe spotkanie. Jezus odnalazł to, co zginęło – oszusta i grzesznika, w efekcie czego ten przeszedł od zachłanności do wielkoduszności. Z powodu chęci wynagradzania skrzywdzonym przez siebie ludziom daje im o wiele więcej. Zacheusz już nie widzi w człowieku przedmiotu zysku, ale przez spotkanie i rozmowę z Jezusem zaczyna właściwie przeżywać relację do siebie, do innych i do rzeczy. Pokazuje, że bogatym nie jest trudno wejść do królestwa Bożego.
Jak niesamowity jest Bóg, który schodzi tak nisko, wkracza w życie grzeszników, a wszystko po to, by znaleźć i zbawić to, co zginęło.