Czytania: Hi 7,1-4.6-7; Ps 147; 1Kor 9,16-19.22-23; Mk 1,29-39
Jest dziś wielu leżących, jak teściowa Szymona. Sami bardzo często leżymy i to powaleni nie gorączką, nie chorobami ciała, ale powaleni chorobami duszy. O tych chorobach duszy w tej Ewangelii również jest mowa. Do Jezusa bowiem przychodzą ludzie chorzy, ale i opętani, zniewoleni.
Pan Jezus chce każdego z nas podnieść z tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, z naszej choroby, z naszej nędzy. Nie tyko z choroby ciała, na czym najczęściej nam zależy, ale chce nas przede wszystkim podnieść z choroby duszy. Jezus chce nas wydźwignąć spod panowania szatana, z tego przygniecenia, które sprawia, że trudno jest nam podnieść głowę i wzrok ku niebu, że trudno jest nam myśleć o Bogu. Jezusowi bardzo zależy na tym, żeby każdy, kto jest udręczony, przychodził do Niego, żeby każdy mógł o Nim usłyszeć.
Pan Jezus, chodząc po ziemi, nie zatrzymywał się tylko w jednym miejscu, ale szedł ciągle dalej i dalej, żeby każdy mógł doświadczyć Jego mocy, która wyzwala, podnosi, daje nadzieję i życie.