Czytania: Ez 47,1-9.12; Ps 46; J 5,1-16
Chory nie odpowiedział na pytanie Jezusa czy chce być zdrowy, bo miał w głowie scenariusz swojego uzdrowienia i trzymał się go bardzo mocno. Czekał nie tylko na uleczenie, ale też na człowieka, który wprowadziłby go do sadzawki. W tym stanie tkwił trzydzieści osiem lat. Tyle czasu biernie oczekiwał, aż ktoś pomoże mu spełnić jego plan. Nieustanne życie w trybie czekania jest wyczerpujące, prowadzi do zniechęcenia i wewnętrznego zamknięcia. Skupieni na czymś, co sobie założyliśmy, nie dostrzegamy tego, co dzieje się wokół nas i w nas. Paralityk nie zauważyłby Jezusa, gdyby Ten nie odezwał się do niego. Nie stawiajmy swoich warunków, które muszą być spełnione dla naszego nawrócenia, uzdrowienia i przemiany. To nie ma sensu. Zobaczmy wreszcie przechodzącego przez nasze życie Jezusa i posłuchajmy tego, co do nas mówi. Nie miejmy pretensji, jeśli powie nam także o naszym grzechu. On ma do tego największe prawo, bo za nas umarł. Zacznijmy żyć na Jego warunkach. Po co latami wegetować, skoro można żyć pełnią życia? Trzeba tylko chcieć i zaufać Temu, który potrafi nas podnieść z każdych noszy.