Czytania: Ml 3,1-4; Ps 24; Łk 2,22-40
Gdy czarne chmury latem nadchodzą ze wszystkich stron, gdy błyskawice rozdzierają niebo, gdy groźne pomruki burzy przeszywają człowieka trwogą, ręka zapala gromnicę i stawia ją w oknie, a z ust wydobywają się błagalne słowa: „Pod Twoją obronę uciekamy się święta Boża Rodzicielko…”
Gdy zbłąkanemu wędrowcowi drogę zagrodzą wilczyska, światło gromnicy je odpędza.
Gdy umiera człowiek, kończy się jego ziemska wędrówka, przy jego łożu gromadzi się rodzina, w dłoń podają mu zapaloną gromnicę. Z tym światłem lżej człowiekowi umierać. Płomień świecy jest jakby przedłużeniem tchnienia człowieka u bram wieczności, jest świadectwem jego wiernej służby Bogu. Człowiek w tej trudnej dla siebie chwili staje się spokojniejszy, niestraszny jest lęk przed sądem Bożym. W serce wstępuje ufność, że u jego łoża stoi Pani Gromniczna, by swego wiernego czciciela przeprowadzić przez bramę śmierci ze światłem gromnicy w ręku.
Szczególnie rzewny i chwytający za serce jest motyw podań ludowych o Matce Bożej Gromnicznej, która pod płaszcz swej opieki bierze wszystkie sieroty, a zwłaszcza te, których matki pomarły trzymając w stygnącej dłoni zapaloną gromnicę.