Gdy nadchodź Adwent, wszystko zaczyna się jakby od początku. Nastrój listopadowych dni, przeniknięty myślą o tym, co ostatecznie musi się stać, przemienia się powoli w ciche oczekiwanie na to, co stanie się niebawem.
Ta cisza jest istotna dla adwentowego czasu, który kieruje naszą uwagę na przychodzącego Zbawiciela. Doświadczamy jej poprzez udział w roratniej liturgii, która przemawia do nas nie tylko głosem proroka Izajasza i Jana Chrzciciela, ale także blaskiem adwentowej świecy, procesją z lampionami i skromnym wystrojem ołtarzy.
Adwentowa cisza doskonale harmonizuje z tym, co dzieje się w tym czasie w naturze. Można więc jej doświadczyć poprzez kontakt z przyrodą, szczególnie wtedy, gdy świat staje się biały, przysypany świeżym, puszystym śniegiem, który rozjaśnia nieco mroczne poranki i wczesne wieczory. Życie zamiera na pewien czas, zostaje na pewien czas ukryte. Jest to znak, że również człowiek ma zdobyć się na chwilę wytchnienia, uspokojenia i refleksji.
Niektórzy boją się ciszy, ponieważ boją się samotności. Jednak jednego i drugiego potrzebuje człowiek. Łatwiej znaleźć ukojenie, pozbierać myśli i przywrócić równowagę ducha na osobności niż wśród zgiełku i gwaru. Cisza i milczenie nie muszą być głuche i złowrogie, lecz mogą się napełnić treścią, nową nadzieją, pozwalającą zwrócić oblicze ku przyszłości i ku Temu, który uciszył „burzę na jeziorze” i niejedną burzę na morzach ludzkich losów. Taka jest cisza adwentowego oczekiwania.