Czytania: Syr 24,1-2.8-12; Ps 147; Ef 1,3-6.15-18; J 1,1-18
„Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”.
Bóg przychodzi do swojej własności, a swoi ciągle Go nie przyjmują. Scena z Betlejem powtarza się w każdej epoce, każdego dnia i w życiu każdego człowieka. Słowo Boże, które ma moc i zostało potwierdzone znakami, ciągle jest wzgardzone i odrzucane. Podobnie dzieje się z Jezusem, Światłością świata. Nie poznaliśmy Go dostatecznie, ani nie pokochaliśmy. Bardziej umiłowaliśmy ciemność i słowo świata. Treść dzisiejszej ewangelii warto jednak odnieść nie tylko do jakiegoś ogółu ludzi, ale przede wszystkim do samych siebie osobiście. Trzeba najpierw przyznać, że to my nie poznaliśmy i nie przyjęliśmy Jezusa. Działo się tak wtedy, gdy Go nie słuchaliśmy i nie szukaliśmy Jego woli. Zapominamy, że w Jezusie zamieszkała cała pełnia łaski, miłości i miłosierdzia. On chce nam ich udzielać. Chrystus pragnie być naszą jedyną prawdą. Czy pozwolimy, by opromieniła ona nasze życie? Na początku było Słowo… tak, od tego Słowa wszystko się zaczęło i trwa do dziś. Ono mieszka wśród nas. Nie musimy Go szukać, jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko się w Nie wsłuchać i przyjąć do serca, a wtedy stanie się ciałem, wypełni się w nas i uświęci nasze dusze. Jesteśmy dziećmi Bożymi, dlaczego więc mamy słuchać słów tego świata?