Czytania: 1Tm 3,1-13; Ps 101; Łk 7,11-17
Naturalna kolej rzeczy jest taka, że dzieci rodzicom organizują pogrzeby, a nie rodzice dzieciom. Życie niestety zna wiele dramatycznych przypadków odwrócenia porządku. Dzisiaj w Ewangelii kondukt żałobny zderza się niejako z procesją życia. Jezus – Pan życia i śmierci wraz z apostołami staje się świadkiem pogrzebu jedynego syna wdowy.
Trudno sobie wyobrazić, co czuła ta kobieta. Jej ziemskie nadzieje związane z synem, a także własną przyszłością umarły. Zdarza się, że słyszymy o nadziei, że umiera jako ostatnia. Choć dopowiedzieć trzeba, że to nieprawda, ponieważ jeśli jest nadzieją prawdziwą – związaną z Bogiem – to nie umiera, ale spełnia się. Zostaliśmy stworzeni dla życia, a nie dla śmierci.
Słowa Jezusa wskrzeszają. Wpierw ich mocy doświadcza kobieta, do której Jezus mówi: „Nie płacz”. A następnie jej syn: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!”.
Strach, uwielbienie i wyznanie świadków wydarzeń: „Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój” to zaproszenie, abyśmy nasze pielgrzymowanie przez ziemię złączyli z Jezusem Chrystusem. Tylko On może przeprowadzić nas przez próg śmierci do życia pełniejszego niż doczesne.
Czytania: Hbr 5,7-9; Ps 31; Łk 2,33-35 lub J 19,25-27
Matko Bolesna pod Krzyżem Jezusa
Czy Ty jeszcze miałaś nadzieję?
Za miłość miała być miłość – jest nienawiść
Za dobro miało być dobro – jest zło
Za życie miała być wdzięczność – jest Krzyż.
Ty jedna rozumiałaś sens męki Syna.
Dziś stoisz pod krzyżem świata, choć świat nadal krzyżuje Twego Syna.
A Ty cierpisz z cierpiącymi, płaczesz nad nieszczęsnymi, zagubionymi,
ratujesz przed karzącą ręką Syna.
Matko Bolesna cierpiąca z Jezusem
Matko Bolesna cierpiąca z człowiekiem
Matko Bolesna cierpiąca ze światem
Matko naszego cierpienia!
Czytania: Lb 21,4b-9;Flp 2,6-11; Ps 78; J 3,13-17
Krzyż na golgocie przygotowany był dla nas, a nie dla Jezusa. Chrystus nas na nim zastąpił, przyjmując na siebie nasze grzechy i przyjmując wielkodusznie całą odpowiedzialność za nie, a zatem także karę śmierci. On umiera na krzyżu za nas, abyśmy nie musieli już za własne grzechy ponosić słusznej kary. On umiera przybity do naszego krzyża, abyśmy mieli życie wieczne.
W ten sposób krzyż z drzewa hańby staje się drzewem zwycięstwa i chwały. Każdy, kto z wiarą i ufnością spogląda na Chrystusowy Krzyż ocala swoje życie. Nie traćmy z naszych oczu Chrystusowego Krzyża, znaku naszego zbawienia. Wpatrujmy się w niego, ze czcią i szacunkiem bierzmy go w ramiona, wyryjmy go w swoich sercach i kochajmy ten znak przeogromnej miłości Boga do człowieka.
Czytania: 1Tm 1,15-17; Ps 113; Łk 6,43-49
W dzisiejszej ewangelii Jezus opowiada o złym i dobrym drzewie oraz o dobrej i złej budowli. Odnosi to do serca człowieka. Serce, które jest pełne Boga, patrzy na świat i drugiego człowieka z miłością, która ma w Nim początek. Poczucie, że Bóg mnie kocha, pozwala spojrzeć na innych Jego oczami pełnymi miłości i miłosierdzia. Wszystko to jest możliwe, gdy prawdy Boże uznamy za fundament naszego życia. Gdy na Jezusie i Jego Ewangelii będziemy budować swoje życie. Nie ominą nas trudności, ale właśnie wtedy Jezus będzie dla nas podporą i to dzięki Niemu przetrwamy tak jak dom zbudowany na mocnym fundamencie.
Czytania: 1Tm 1,1-2.12-14; Ps 16; Łk 6,39-42
„Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz”?
Uczeń Jezusa potrzebuje formacji, by mógł właściwe oceniać rzeczywistość swojego życia i drugiego człowieka. Jednak łatwiej jest pouczać innych, udzielać rad, wskazówek, trudniej samemu ćwiczyć się w cnocie miłości, przebaczenia, milczenia, wyrozumiałości, miłosierdzia. Nie chcąc poznać prawdy o sobie, jesteśmy jak ślepi. Wyolbrzymiamy małe niedociągnięcia u innych (przysłowiową drzazgę), a lekceważymy ogrom zła i niesprawiedliwości w swoim życiu (przysłowiową belkę). Jezus wskazuje w ten sposób na postawę obłudy i przewrotności, która zaślepia nasze serca i sprawia, że nie możemy wydawać dobrych owoców. Jeżeli sami jesteśmy nienawróceni, udajemy, że wszystko jest w porządku, a domagamy się nawrócenia od innych, postępujemy jak obłudnicy, którzy widzą drzazgę w oku drugiego, a belki we własnym nie dostrzegają. Jedynie Bóg wie, co kryje się w ludzkim sercu, Jemu należy pozostawić osąd. Uczeń Jezusa powinien wystrzegać się sądzenia i wydawania wyroków.
Czytania: Kol 3,12-17; Ps 150; Łk 6,27-38
„Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”
Dzisiejsze słowo Boże pobudza nas do zastanowienia się nad miłością do ludzi, którzy nam źle życzą i pragną nam szkodzić. Jest to bardzo trudne zagadnienie, gdyż miłość do nieprzyjaciół jest chyba najtrudniejszą rzeczą w życiu człowieka. Jednakże dzisiejsza Ewangelia poucza nas, że miłość do nieprzyjaciół stanowi miarę doskonałości człowieka wierzącego. Człowiek, który miłuje nieprzyjaciół, jest przyjacielem samego Boga, bo przecież Chrystus mówi nam dzisiaj bardzo wyraźnie: miłujcie waszych nieprzyjaciół… a będziecie synami Najwyższego, ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych (Łk 6, 35). W naszym życiu chrześcijańskim powinniśmy przede wszystkim naśladować samego Chrystusa, który umierając na krzyżu, modlił się za swoich nieprzyjaciół słowami: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34).
Czytania: Kol 3,1-11; Ps 145; Łk 6,20-26
Tłumy, które szły za Jezusem przedstawiały smutny widok. Byli to ludzie smutni, biedni, chorzy, uciskani. Do nich skierował Jezus słowa błogosławieństw. Błogosławieństwo to zapewnienie o miłości Ojca, to jak dobre życzenia złożone słuchaczom. Nie znaczy to, że Jezus akceptował trudną sytuację ludu, ale zapewniał ich, że przyjęcie wszystkiego z pokorą i zgodnie z wolą Bożą daje szczęście; płacz zmienia w śmiech, ubóstwo staje się bogactwem, ucisk – wolnością. Gdy przeminą dni ucisku nagrodą będzie niebo.
Do tych zaś, którzy Go nie słuchają, którzy Go odrzucają kieruję Jezus tragiczne „biada”. To „biada” jak przekleństwo kieruje do bogaczy, którzy krzywdzą biednych, do tych, którzy żerują na ludzkim nieszczęściu, którzy chlubią się własną wielkością.
Czytania: Kol 2,6-15; Ps 145; Łk 6,12-19
Wielu uczniów idzie za Nauczycielem z Nazaretu, ale On tylko Dwunastu wybiera nie tylko po to, aby byli z Nim, ale też i po to, aby byli posłańcami. Wymienieni po imieniu, niektórzy, jak Szymon i jak Judasz, z dodatkami precyzującymi ich tożsamość. Szymon otwiera listę Dwunastu. On stanie się Piotrem – Opoką. Zamyka listę Judasz – on stanie się zdrajcą. Dwunastu ludzi, dwanaście historii życia, dwanaście serc tak różnych, jak to tylko możliwe. W tym samym gronie Gorliwiec i współpracownik okupanta, konkretni rybacy i mający zawsze jakieś wątpliwości „filozofowie”; w tym samym gronie opoka i zdrajca. Posłani. Nie szli daleko. Wystarczyło zejść z góry wybrania i wezwania, a już czekali ludzie z każdą możliwą biedą. Tam, w dolinie, też byli zeloci i celnicy, rybacy i kupcy, opoki i zdrajcy. Nie mogło być inaczej. Gdyby było inaczej, kogo byliby w stanie przekonać apostołowie?
Czytania: Mi 5,1-4a; Ps 13; Mt 1,1-16.18-23
Czytając rodowód Jezusa Chrystusa, możemy mieć pokusę, by pominąć niektóre z wymienionych osób, by przeczytać początek i koniec. A przecież nikt w tym rodowodzie nie jest „umieszczony” przypadkowo. Każda osoba odegrała ogromną rolę w historii zbawienia. Dlatego prócz imion ojców – synów są imiona matek. Bo one również mają swoją „zasługę” w tym, że Jezus przyszedł na świat właśnie w tej żydowskiej rodzinie, jako syn Maryi i Józefa.
To jest historia, która również nas ukształtowała i która odnosi się do mnie i do Ciebie. Jesteś ważny, Twoje życie ma znaczenie. Twoja historia zbawienia oraz historia innych ludzi przeplata się. Spójrz na swój rodowód, kto był przed Tobą, kto miał wpływ na to, że Ty jesteś tu w tym miejscu i w tym czasie. To nie jest przypadek, w tym jest Boży plan i Boża obietnica zbawienia dla Ciebie.
Czytania: Mdr 9,13-18; Ps 90; Flm 9b-10.12-17; Łk 14,25-33
„Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.
Radykalizm słów Jezusa może budzić przerażenie. Jezus mówi o nienawiści najbliższych nam osób, ale i nienawiści siebie. Słowa te wskazują na koszt bycia uczniem, na cenę, jaką trzeba ponieść, aby należeć do Jezusa. Nic, nawet miłość do ojca i matki, nawet własne życie, nie może być nam droższe niż lojalność względem Jezusa. Pójść za Jezusem to pójść z Nim do końca, na Kalwarię. Nawiązanie głębokiej relacji z Jezusem wymaga gotowości porzucenia, oddania tego wszystkiego, czego On zażąda. Jezus zawsze kieruje się naszym dobrem i nigdy nie wymaga bezsensownych wyrzeczeń. Na własne życie musimy spojrzeć w świetle wiary. Najpierw trzeba przezwyciężyć swój egoizm i pychę. A jeżeli coś nas odciąga od Boga, coś rujnuje naszą relację z Ojcem Niebieskim, powinniśmy to też porzucić. Ostrość słów Jezusa jest charakterystyczna, chodzi o stworzenie obrazu silnie kontrastującego. Ta wypowiedź Jezusa ma doprowadzić człowieka do wewnętrznego przebudzenia