Czytania: Lb 21,4-9; Ps 102; J 8,21-30
„Jezus powiedział do faryzeuszów: Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie”.
Jezus zapowiada swoje odejście. On zapowiada swoją dobrowolną śmierć, mówi o Jego wywyższeniu, które okaże się ukrzyżowaniem. Kiedy wróci do Ojca, będą Go szukali na ziemi i nie znajdą Go. Bez wiary w Niego będą umierali bez usprawiedliwienia, bez odkupienia, bez zbawienia. Jezus, ubolewa nad losem tych wszystkich, którzy w Niego nie wierzą. Wydawać by się mogło, że Naród, który kilka tysięcy lat wyczekiwał Mesjasza, rozpozna Go w Jezusie Chrystusie – tak się jednak nie stało.
Część słuchaczy nie rozumie, że Bóg zwraca się przez Jezusa bezpośrednio do nich. Bóg, każdemu daje łaskę wiary w Jezusa Chrystusa, ale to od nas zależy czy rozpoznamy w Nim naszego Zbawcę – Mesjasza czy też zbawienia będziemy szukać gdzie indziej. To, co mówi Jezus powoduje podział pomiędzy ludźmi na wierzących i niewierzących w Niego.
Czytania: Dn 13,1-9.15-17.19-30.33-62; Ps 23; J 8,12-20
Przyjście Jezusa spowodowało podział ludzkości na tych, którzy „zbliżają się do światła” i na tych, którzy z powodu „złych uczynków” wolą przebywać w ciemności. Człowiek chodzący w ciemności uległ grzechowi, zszedł z właściwej drogi. Przyjęcie Światłości oznacza powrót na Jego drogę. Jezus jako Światłość oświecająca człowieka doprowadza do ujawnienia się w człowieku tego, kim on naprawdę jest w swoim wnętrzu.
Chodzić za Jezusem, to chodzić w świetle. To jest styl życia, sposób myślenia, to są relacje, jakie utrzymujemy z innymi, ich jakość, ich głębia
Czytania: Iz 43,16-21; Ps 126; Flp 3,8-14; J 8,1-11
Przyprowadzili do Jezusa kobietę.
Już wydali na nią wyrok.
Kamienne twarze
Kamienie w ręku.
Kamienne serca.
To miał być wyrok na kobietę i na Jezusa.
A Jezus milczy…i pisze na piasku.
Ucichł zgiełk, oczekują co powie.
Ucichł zgiełk, Jezus przemówił:
„Kto jest bez winy niech rozpocznie
wymierzanie sprawiedliwości”
Rozluźniły się pięści, wypadły kamienie,
Odchodzili milcząc, brakło odwagi,
Brakło sprawiedliwego.
„Pozostał tylko Jezus i kobieta”, święty i grzesznik.
Jezus nie komentuje jej życia, wydaje rozkaz:
„Idź i nie grzesz więcej”
Odeszła odmieniona miłością.
Czytania: Jr 11,18-20; Ps 7; J 7,40-53
Na początku dzisiejszej Ewangelii jesteśmy świadkami żywej dyskusji, podczas której padają co chwila prawdziwe i ważne stwierdzenia. Tłum, nie mając tego na celu, w kilku krzykliwych zdaniach wykłada naukę o Jezusie. Stwierdza, że jest prorokiem, Mesjaszem, że pochodzi z rodu Dawida, a nawet, że urodził się w Betlejem. Jednak przerzucanie się „prawdami teologicznymi” nie wzbudza wśród tłumu, a także kapłanów i faryzeuszów, wiary w Jezusa Chrystusa.
Są jeszcze inni, początkowo niezauważeni, bohaterowie tej Ewangelii. Wobec podburzonego tłumu, który chce pojmać Jezusa, pozostają w kontraście cisi strażnicy. W jednym zdaniu wypowiadają wyznanie wiary w Boga żywego, który jest Człowiekiem i do nich przemawia. Oni wyrażają prostą wiarę w Osobę Jezusa Chrystusa. Jednak Ewangelista Jan nie chce powiedzieć przez to, że wiara ma się opierać tylko na moim osobistym odczuciu. Stawia kolejnego bohatera, którym jest Nikodem. Przedstawia on jakby „intelektualną” stronę wiary. Odpierając zarzuty „prawne” faryzeuszów, demaskuje ich hipokryzję w spełnianiu Prawa.
Dzisiejszy fragment zachęca nas do zadbania o dwa podstawowe aspekty naszej wiary. Mamy spotkać osobiście Jezusa i jednocześnie dbać o wyznawane prawdy wiary, które również prowadzą nas do Boga.
Czytania: Mdr 2,1a.12-22; Ps 34; J 7,1-2.10.25-30
„Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić”?
Jezus staje się osobą niewygodną, prowokującą do głębszego spojrzenia na życie. Najlepiej więc Go usunąć, zabić by zapanował święty spokój. Żydzi wcale z tym zamiarem się nie kryją. Żydzi snują wątpliwości, intrygi, spekulacje. To ten, którego usiłują zabić, dlaczego więc jawnie przemawia? Jezus postrzegany jest jako zagrożenie. Wyzwala lęk, złość, agresję, nienawiść i jedno pragnienie by pozbawić go życia.
Dzisiaj ludzie podobnie reagują; jedni tylko wątpią, inni nienawidzą, ale ci, co Jezusa poznali – wierzą.
Czytania: Wj 32,7-14; Ps 106; J 5,31-47
„A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie”.
Bolesną jest skarga Jezusa, który twierdzi, że nie chcemy przyjść do Niego, nie chcemy Jego życia. W czym się wyraża, taka nasza postawa? Otóż, nie wierzymy Jezusowi, a tym samym, nie idziemy do Niego, ponieważ szukamy własnej wielkości u ludzi. „Jakże możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę”. Opieramy się na zdaniu innych, choć odczuwamy, że sumienie mówi inaczej: ostrzega, zapala się czerwone światło, że takie myślenie prowadzi nas do utraty wolności.
Zależy nam niekiedy, w większym stopniu na wielkości w oczach ludzi, niż to, aby być wielkimi w oczach Boga. Kto jest wielki przed Panem? Ten, który ufa Jemu, wbrew nadziei, wbrew ludzkiemu rozsądkowi, wbrew ludzkiej logice.
Żalenie się Chrystusa najdobitniej wyrażają słowa: „Nie macie w sobie miłości Boga”.
Czytania: Iz 49,8-15; Ps 145,J 5,17-30
Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ mówił, że jest równy Bogu. Zostaje oskarżony o bluźnierstwo z powodu przypisywanego sobie prawa przebaczania grzechów, które należy się jedynie Bogu. Odpuszczanie grzechów jest niczym innym, jak udzielaniem życia, a to może czynić jedynie Bóg. Jezus mówi, że czyni jedynie to, co usłyszał od Ojca. On czyni wyłącznie to, co się Ojcu podoba.
„Syn nie może zrobić nic sam z siebie”. Jako człowiek byłby zdolny do nieposłuszeństwa Bogu i forsowania własnej woli, przeciwnej woli Bożej. Będąc Bogiem, Jezus „nauczył się posłuszeństwa” i całkowicie podporządkował się woli Ojca prze moc Ducha Świętego, który jest w Nim. Jezus nie jest kimś gorszym od Ojca. Doskonałe poddanie się i posłuszeństwo jest znakiem Jego Boskiej doskonałości, a pielęgnowani woli innej niż wola Boża byłoby przejawem niższości względem Boga.
Czytania: Ez 47,1-9.12; Ps 46; J 5,1-16
Paralityk nie odpowiedział na pytanie Jezusa, bo miał w głowie scenariusz swojego uzdrowienia i trzymał się go bardzo mocno. Czekał nie tylko na uleczenie, ale też na człowieka, który wprowadziłby go do sadzawki. W tym stanie tkwił trzydzieści osiem lat. Tyle czasu biernie oczekiwał, aż ktoś pomoże mu spełnić jego plan. Nieustanne życie w trybie czekania jest wyczerpujące, prowadzi do zniechęcenia i wewnętrznego zamknięcia. Skupieni na czymś, co sobie założyliśmy, nie dostrzegamy tego, co dzieje się wokół nas i w nas. Paralityk nie zauważyłby Jezusa, gdyby Ten nie odezwał się do niego. Nie stawiajmy swoich warunków, które muszą być spełnione dla naszego nawrócenia, uzdrowienia i przemiany. To nie ma sensu. Zobaczmy wreszcie przechodzącego przez nasze życie Jezusa i posłuchajmy tego, co do nas mówi. Nie miejmy pretensji, jeśli powie nam także o naszym grzechu. On ma do tego największe prawo, bo za nas umarł. Zacznijmy żyć na Jego warunkach. Po co latami wegetować, skoro można żyć pełnią życia? Trzeba tylko chcieć i zaufać Temu, który potrafi nas podnieść z każdych noszy.
Czytania: Iz 65,17-21; Ps 30; J 4,43-54
W centrum Ewangelii ma miejsce niezwykle dynamiczne wydarzenie. Urzędnik królewski, który prawdopodobnie nie był Żydem, będąc w rozpaczy, przybiega do Jezusa i prosi Go o uzdrowienie syna. Jezus nie odpowiada na to błaganie od razu, ale wraca do Galilejczyków, którzy tylko czekają na kolejny „spektakl cudów”. Wskazuje na ich powierzchowną wiarę, która opiera się tylko na sensacjach. Jakby tego było mało, pokazuje im, że obcokrajowiec, co mogło być dla nich szokujące, może mocniej uwierzyć słowu Boga. Ojciec umierającego syna nie widzi od razu uzdrowienia, ale wraca do domu z pełnym zaufaniem, że Jezus zadziałał. Nie musi długo czekać na potwierdzenie słów Jezusa, bo już w drodze do domu wychodzą mu naprzeciw jego słudzy.
Bardzo łatwo wierzyć nam w Boga, który pokazuje namacalnie swoje działanie. Z zachwytem słuchamy historii o cudownych uzdrowieniach czy nawróceniach. Możemy jednak w tych wydarzeniach zapomnieć, że Pan Bóg zawsze działa. Nasza odpowiedź, która wyraża się w postaci wiary, nie może opierać się wyłącznie na tym, co widzimy gołym okiem. Cuda, niezwykłe doświadczenia czy przejmujące historie mają nam jedynie pomóc w codziennej decyzji wiary w Niego i w Jego Boskie działanie.
Czytania: Joz 5,9a.10-12; Ps 34; 2Kor 5,17-21; Łk 15,1-3.11-32
Wielki Post to czas powrotów synów marnotrawnych. Tych, co życie roztrwonili i tych, co nie chcą lub nie umieją przebaczyć. Każdy może odnaleźć siebie w „przypowieści o synu marnotrawnym”. Niekoniecznie trzeba odejść tak radykalnie, upaść do pozycji świniopasa. Bywają drobne lecz jakże liczne upadki, które oddalają nas od Ojca. Wielki Post to czas, kiedy człowiek powinien odczuć głód Boga, jak syn marnotrawny odczuł głód fizyczny. Wtedy potrzebna jest odważna decyzja: „wstanę i pójdę do Ojca… i powiem zgrzeszyłem”.
Niedługo przyjdzie nam stanąć pod Krzyżem Jezusa. Z czym tam pójdziemy? Czy jak złoczyńca, który powraca na miejsce zbrodni? Czy z nadzieją, że Ojciec czeka nas z nową szatą, sandałami, pierścieniem, ucztą, z nową łaską miłości i miłosierdzia?.