Czytania: Oz 6,1-6; Ps 51; Łk 18,9-14
Oto dwóch mężczyzn wchodzi do świątynie żeby się modlić.
Pierwszy to Faryzeusz. Jest pewny siebie. Wyróżnia się wiedzą religijną, pobożnością i pedantycznym wypełnianiem tego co nakazuje prawo boskie. Cieszy się poważaniem i uznaniem wśród ludzi.
Drugi mężczyzna to Celnik. Jest przeciwieństwem tego pierwszego. Owszem wyróżnia się, ale stanem posiadania- pewnie za sprawą zdzierstwa i oszustwa. Jako kolaborujący z władza okupanta- Rzymu jest pogardzany.
Teraz obaj stają przed Bogiem pogrążeni w modlitwie. I oto co widzi i ocenia Pan patrząc w serce:
Faryzeusz zaczyna modlitwę od porównania z innymi, nie wspominając nic na temat swoich grzechów i grzeszności zaczyna wyliczać swoje dobre czyny. Sądzi ,że po takiej modlitwie może dalej spokojnie toczyć żywot człowieka porządnego z poczuciem wyższości i bycia sprawiedliwym w oczach Boga.
Celnik natomiast nie przemilcza swych grzechów, które być może łatwiej mu zauważyć bo są wytykane przez innych. Z żalem i skruchą mówi o nich Bogu, bowiem to grzechy go od Niego oddalają. Nie śmie on nawet oczu wznieść ku niebu. Bije się w piersi i mówi: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”.
Koniec przypowieści jest jednoznaczny dla nas:
„Powiadam wam: Ten (czyli celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.