Czytania: Jr 20,7-9; Ps 63; Rz 12,1-2; Mt 16,21-27
Tydzień temu Piotr wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, a Pan powierzył mu misję bycia opoką Kościoła. Dzisiaj spotkał się z surową naganą: „Zejdź mi z oczu szatanie!” (Mt16,23). Na pewno zadajemy sobie pytanie, o co w tym zamieszaniu właściwie chodzi? Słowa Piotra to reakcja na słowa Chrystusa opowiadającego Apostołom to, co niechybnie Go czeka. Być może odpowiedź Piotra nie była do końca przemyślaną, ale jego serce i umysł nie mogły powiedzieć nic innego, gdyż chodziło o życie Jezusa. Dla nas szczególne znaczenie ma w dzisiejszej Ewangelii wypowiedź Chrystusa. Jest ona nadzwyczaj ważna, ale i trudna, bo Jezus podejmował trudne zadanie.
Dla nas podjęcie trudnego zadania z reguły jest połączone z mniejszym lub większym ryzykiem. Jezus nie ryzykował, wiedział w stu procentach, co otrzyma w Jerozolimie, czuł dokładnie każde uderzenie, każdy upadek. Czuł pocałunek Judasza i straszne pragnienie na krzyżu. Czuł, jak bolą gwoździe. Znał też efekt swego poświęcenia – szczęście ludzi zbawionych przez Jego Ofiarę.
Teraz nadszedł czas na nas, na nasze krzyże i krzyżyki. Zaakceptujmy je, wtedy damy radę, jeśli zaś oddamy je Jezusowi, to ciężar krzyża da nam nowe spojrzenie na własne życie i życie innych ludzi.